9.10.13

sielsko





































Jeszcze wakacyjnie - udało nam się, prawie wszystkim z Systemu, spotkać u M. Czas spędzony wspólnie krótki, ale intensywny. Tu słomiane szczyty, chwilowo tylko z Sis i z Bobkiem, który zdołał wskoczyć na samą górę.

5.9.13

jesteśmy!

























Wpis dla K., która mocno nas zachęca do aktualizacji życia w tym wymiarze. 
Wróciliśmy do domu, po długiej nieobecności. 
Na razie dwa zdjęcia z rowerowej wyprawy. Po raz pierwszy jechaliśmy z psem, któremu w tym roku się upiekło i nie pedałował sam, tylko miał napęd w postaci człowieka.

13.5.13

kawałek niedzieli z K.






























Pojechaliśmy wczoraj odwiedzić Małego Człowieka, który już skończył miesiąc. Zdecydowanie nabrał ciała. Leży i ćwiczy mięśnie machając rękami i nogami. Od czasu do czasu coś sobie pod nosem powie.
Poszliśmy potem na krótki spacer z K., który jak się dowiedział, że wuja (cytat oczywiście) trenuje do półmaratonu, koniecznie musiał iść z S. potrenować. Oczywiście S. miał nieodpowiednie buty (wiadomo, jak z baletnicą) i K. prześcignął go nie raz. Wprawdzie, jak sam mówi K., przyspieszenie ma niesamowite, tylko potem go boli całe ciało:) Były też walki karate i odświeżający zwis głową w dół.

10.5.13

początek maja










































U nas w maju suszenie ziół i jedzenie z łąk i pól. Na zdjęciu pokrzywa, która w maju jest najlepsza do suszenia i picia i kocimiętka.
Weekendowy wyjazd do Rodziców.
Kuba wyciągnął paletki, których używałam będąc mniej więcej w jego wieku. Jak widać nie zestarzały się za bardzo i wciąż nadają się do użytku:)
Upiekliśmy razem bananowe babeczki - przepis skądś, sama nie wiem skąd, znalazłam na jakimś karteluszku i postanowiliśmy wypróbować.

7.4.13



























Kartkę zrobiłam dla D. Na poprawę nastroju i przywrócenie chęci do życia. Mam nadzieję, że poskutkowało chociaż na chwilę:)
Zima uwzięła się i zostanie chyba na zawsze. Chociaż ptaki już całkiem wiosennie śpiewają, śnieg wciąż zalega tu i ówdzie. Zaczynam się obawiać, że to będzie nowa, kilkuletnia pora roku, jak w Grze o Tron. A hasłem przewodnim tej części świata będzie winter is coming.

11.3.13

?!?






























Ja się pytam co się stało z wiosną?! Tydzień temu poszliśmy na bardzo długi spacer. I jak widać na załączonych obrazkach było słonecznie i całkiem ciepło. Wprawdzie kwieciem jeszcze nie pachniało (parafrazując oczywiście Danusię z "Krzyżaków"), ale ptaki śpiewały jak szalone. I co się stało? Odwrót. Dzisiaj już śnieg, wiatr i ujemna temperatura. 
A ja w ramach odpędzania zimy i zaklinania wiosny schowałam już kozaki głęboko do szafy. To mój stary rytuał, który ma pomóc wiośnie zdecydować się na przyjście. Takie osobiste zaproszenie. Czuję w kościach jakąś niesubordynację i pewnie w wielu przedpokojach i szafkach na buty kozaki grają role pierwszoplanowe.
Jeszcze wyjaśnienie, bo tak się zdarza, że gdy w domu pojawia się pies, całe życie ogniskuje się wokół niego. To jest zwykła kolej rzeczy. Dlatego Bobka tak dużo widać na zdjęciach. Zresztą to nasz prywatny cud świata:) 
A na rzeczonym spacerze spotkaliśmy Węzła - ulubionego towarzysza bobkowych zabaw. Efekt takich spotkań jest zawsze murowany - pies do kąpieli, a potem śpi do samej nocy.

7.3.13

Bobek





























Bobek (właściwie Bowie, ale przyjęło się kilka wariacji na temat imienia) skończył w zeszłym tygodniu pół roku. Mi się wydaje, że jest z nami od zawsze. Urósł, zmądrzał nieco, chociaż dalej ma szalone zrywy kilkanaście razy na dobę. Myślę, że to jego psi charakter. 
Dom z psem zmienia się zupełnie. Kilka zdezelowanych sprzętów domowych, prawie czysta podłoga (czystość zupełna podłogi trwa średnio pół godziny), koc z posłania na środku pokoju, zabawki rozniesione po domu, żadnych butów, ani kapci w przedpokoju, a wszystko co na podłodze natychmiast znajduje się w Bobkowym władaniu. Dość boleśnie przekonał się o tym ostatnio mały K., który przyjechał wraz ze swoim kompletem klocków lego. Jeden maleńki klocek z zestawu, przez to że zdarzyło mu się upaść na podłogę, spoczywa teraz w bliżej nieokreślonym miejscu - na wysypisku psich kup. Była mała afera płacz i bunt, ale już następnego dnia zadzwonił telefon i K. pytał czy przyjedziemy do niego z psem:) Jak widać na Bobka nie da się długo gniewać.

w Z.





 Popołudnie spędzone w Z. - bezcenne.  Pewne rzeczy pozostają takie same - choćby nie wiem co! Tylko nasze grono się powiększa:)




3.3.13

w międzyczasie





























W zwanym międzyczasie, który to jest bardzo pojemną kategorią bardzo pojemną S. obchodził imieniny. Styczeń był intensywny - czasu starczyło mi tylko na kartkę, a prezent dalej jest w planach. Wiadomo już co, a nie mam kiedy sprawy załatwić. Składam publiczną samokrytykę i obiecuję poprawę.
A Woody jest naszą uroczą domową prowizorką. Wycięty z okładki kolorowego czasopisma, prowizorycznie przytwierdzony do ściany, tak wpasował się w półkę, że nie mam serca się go pozbyć.






zimowe spacery











Jeszcze o zimowych spotkaniach, chociaż w powietrzu jest już  wyczuwalny zapach wiosny. I ptaki jakoś głośniej śpiewają:)
Zdjęcia jeszcze zeszłoroczne - zimowe, choć te akurat bez śniegu. Pierwsze z nich to rodzinne wyjście z psem. A następne z bardzo długo wyczekiwanego spotkania. W okolicach sylwestra mieliśmy okazję poznać Młodego Człowieka, który akurat przyleciał do Polski i spotkać się z M&M.
I na koniec Bobek nasz pies:)

20.1.13

aktualizacja świąteczna










































O świętach już pewnie nikt z nas nie pamięta - choinki odeszły do lamusa na jakieś 10 miesięcy i nie słychać już nigdzie kolęd. A nas dawno "tutaj" nie było, mimo szczerych chęci. 
Jak widać całe świąteczne towarzystwo musiało być bardzo grzeczne - zamiast Gwiazdora tudzież Dzieciątka odwiedził nas zbłąkany Święty Mikołaj. Nikt nie narzekał z tego powodu - bo nieważne kto, ważne żeby coś i każdy pod choinką znalazł coś dla siebie:)