3.6.12

sushi


Pierwszy raz w życiu miałam okazję robić sushi. Uważałam, żeby nie zgubić żadnego boga z ziarenka ryżu (dla laików: w każdym ziarenku mieszka ich 7 albo 8). Ale pewnie zgubiłam kilka setek. Więc jeśli świat wydaje się inny niż być powinien to przez chwilę można to zrzucić na karb zabitych przeze mnie ryżowych bogów. 
W końcu moje zimne ręce się do czegoś przydały i zanadto nie ogrzewały ani ryżu, ani ryby, ani niczego innego. Mistrzem ceremonii była J., która uczyła się u swojego mistrza w Ameryce Południowej. 
 I mój życiowy sukces - udało mi się w najeść pałeczkami!



































 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz